poniedziałek, 24 października 2016

4) Collen Hoover - Maybe Someday









Tytuł: Maybe Someday
Autor: Collen Hoover
Cykl: Maybe
Ilość stron: 363 (+15)
Data wydania: 13 maj 2015
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski









   "Maybe Someday" to kolejna powieść, z którą zwlekałam. Bałam się, że to kolejny, typowy romans. Pierwszą książką Collen Hoover, którą przeczytałam było "Hopeless". Uznałam ją za lekką i bardzo wciągającą. Jednak nie zachwycałam się nią zbytnio, była po prostu dobra. Kupując "Maybe Someday" nie spodziewałam się takiej historii. Czytałam ją kilka ładnych miesięcy temu, a jednak nadal ją doskonale pamiętam. Wywarła na mnie niesamowite wrażenie, sprawiła, że zakochałam się w kolejnej książkowej postaci i otworzyła mi oczy na kolejny odcień miłości.

   Zakupiłam ową powieść całkiem w ciemno i tego samego dnia zasiadłam i zatopiłam się w historii, którą Collen Hoover chciała przekazać czytelnikowi. Książki nie odłożyłam dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania ze łzami w oczach.

   Pierwsze co musicie wiedzieć o "Maybe Someday" jest to, że to nie tylko książka. To eksperyment, pewnego rodzaju projekt, który autorka przygotowała ze wspaniałym piosenkarzem Griffinem Petersonem, którego głos pokochałam od pierwszego usłyszenia. Stworzyli oni ścieżkę dźwiękową, która towarzyszy historii rozgrywanej na kartach tej powieści. Po zeskanowaniu kodu podanego na jednej z pierwszych stron książki, zostajemy przeniesieni na stronę ze soundtrackiem. Jak sama autorka oraz jej współpracownik napisali : " Najlepiej słuchać piosenek wtedy, gdy ich teksty pojawiają się w książce." To co przygotowali razem, jest cudownym dopełnieniem książki i moim zdaniem bez tych piosenek, czytanie tej historii nie byłoby tak wspaniałym i emocjonującym przeżyciem jakim jest. Muzyka i słowa doskonale oddają ducha tej książki oraz ich głównych bohaterów. Pisząc tę recenzję słucham jeszcze raz tego co dla nas przygotowali i ogarnia mnie chęć ponownego zapoznania się z opowieścią Hoover ( zresztą jak zawszę, gdy myślę o tej książce)

   Powieść pisana jest z dwóch perspektyw: perspektywy Sydney i Ridge'a, czyli głównych bohaterów. On, gra na gitarze, ale jego utworom brakuje tekstów. Ona, ma poukładane, spokojne życie : studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Jednak jak to w życiu bywa - wszystko rozpada się na kawałki w ciągu chwili. Bohaterowie poznają się dość nietypowo. Sydney codziennie słucha jak Ridge gra na gitarze, siedząc na balkonie naprzeciwko. Muzyka ujmuje dziewczynę, więc ta codziennie wychodzi na balkon, aby podsłuchać jak chłopak ćwiczy i pośpiewać do jego utworów. Gdy ten zauważa dziewczynę śpiewającą do jego muzyki, postanawia nawiązać z nią kontakt. Przed codziennym "występem" chłopak pisze na kartce swój numer, pokazuje go dziewczynie, lecz gdy ta nie rusza się z miejsca, dopisuje, że ma do niej pytanie. Po wielu prośbach dziewczyna zgadza się wysłać mu jeden z tekstów, które napisała słuchając tego jak gra. Jednak nagle w życiu dziewczyny zdarza się coś, przez co jest zmuszona wynająć mieszkanie u Ridge'a i tak zaczyna się ich historia.

   Wątek miłosny w tej książce jest od razu zauważalny, wiemy pomiędzy kim nastąpi i spodziewamy się jak będzie przebiegał. Jednak nie wiemy o jednej bardzo ważnej informacji, która wywróci nasze przypuszczenia. To nie jest typowa historia i będę to podkreślała w kółko. Przeczytałam wiele książek w swoim życiu, jednak ta zaskoczyła mnie niesamowicie i stała się jedną z moich ulubionych. Collen Hoover doskonale oddaje uczucia, sprawiając, że i my czujemy to co bohaterowie. Dodatkowo piosenki, o których wspomniałam... Teksty we "właściwej" książce są po angielsku, jednak na końcu polskiego wydania znajdziemy ich tłumaczenie, dla tych, którzy niezbyt znają język angielski. To te teksty odgrywają kluczowe znaczenie, dzięki nim poznajemy prawdziwe uczucia bohaterów.

   Książka opowiada również o tym jak czasami musimy przełożyć czyjeś szczęście nad swoim. Mówi nam o walce, chęci życia, szczęściu, niezłomności i uczuciu, które zdaje się jednocześnie właściwe i niewłaściwe. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, prawdziwi. Zakochałam się w Ridge, który jest moim zdaniem najlepiej wykreowaną postacią. Jego niezłomność, troskliwość i inteligencja ujęła mnie i pewnie nie tylko mnie. Dzięki niemu do swojego ideału chłopaka dodałam umiejętność grania na gitarze.

   "Maybe Someday" jest książką chwytającą za serce. Porusza, uczy, bawi. Ostatnie rozdziały czytałam ze łzami w oczach. Jej plusem jest zdecydowanie soundtrack oraz sama historia, którą ma do przekazania. Myślę, że idealnym podsumowaniem jest zdanie, które znajduje się z tyłu książki, a brzmi ono tak: " Maybe Someday to opowieść o ludziach rozdartych między 'może kiedyś', a 'właśnie teraz' , o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem. "



"...ludzie nie wybierają, w kim się zakochują. Mogą jedynie wybrać, kogo dalej będą kochać."


Moja ocena : 10/10



Aelin 24 października 2016

11 komentarzy:

  1. Zamierzam to przeczytać *-* Zwłaszcza, jeżeli w fabule jest wątek z gitarą ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Z twórczości tej autorki miałam okazję jak do tej pory przeczytać tylko "Hopeless", które szczerze mówiąc nie było aż tak dobre, jak się spodziewałam, chociaż nie twierdzę, że było złe, bo całkiem przyjemnie się je czytało :)

    ksiazki-recenzje-czytelnicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie takie same odczucia co do "Hopeless", wszyscy mi ją zachwalali, nakręciłam się na nią, a jedyne co dostałam to PRZYJEMNĄ, DOBRĄ, ale nie niesamowitą książkę. "Maybe Someday" jest zdecydowanie lepsze!

      Usuń
  3. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie czytałam nic tej autorki. W listopadzie będę czaiła się na November 9, ale kupię też Maybe Someday bo bardzo zachęciła mnie Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam zaczynać swojej przygody z tą autorką od "Hopeless", ponieważ można się lekko zrazić i nie rozumieć zachwytów innych resztą dorobku literackiego Collen Hoover. November 9 zamówiłam już w przedsprzedaży i tylko czekam, aż dostanę ją w swoje łapki!

      Usuń
    2. Aelin, a ja czekam na twoją recenzję November 9 ^^

      Usuń
  4. Czy twoim zadaniem w księgarniach powinny pojawić się książki całe zapakowane? Nie byłoby widać ani tytułu ani okładki widać by było tylko fabułę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podobają mi się takie akcje w niektórych Matrasach. Nie wolno oceniać książki po okładce, zrobiłam tak raz z książką pt. " Czerwone jak krew" i była moim zdaniem koszmarna :|

      Usuń
  5. Ostatnio udało mi się ją zdobyć i teraz czeka, aż skończę "Ósme życie" :)
    Po Twojej recenzji nie mogę się już doczekać, aż po nią sięgnę.

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie się nie aż tak bardzo nie spodobała jak tobie, ale była całkiem przyjemna w lekturze :D

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń